Przed nami krótki dzień ale spora różnica wzniesień - prawie 700 metrów. Nocleg na wysokości prawie 5 000 mnpm. Startujemy wcześnie ok. 6 rano. Niestety wczorajsze popołudniowe chmury pozostały i zaprzeczyły obowiązującej dotąd zasadzie że poranki są zawsze bezchmurne. Przez pierwszą godzinę uciekamy przed chmurami zarówno w poziomie jak i w pionie. Jak widać w końcu udało się - chmury pozostały poniżej nas. Esencją dnia jest strome podejście pod morenę lodowca Khumbu wypływającego (wypełzającego ?) spod samego prawie Everestu. Poszło jak z płatka co widać na zdjęciach. No, trochę może zwolniliśmy na podejściu.
Krajobraz zmienił się całkowicie - przedwczorajsze drzewa i krzewy ustępują powoli mchom i trawom. Po wejściu na wysokość lodowca pojawia się coraz więcej kamieni.
Krótki dzień okrasiliśmy po południu krótką wycieczką na pobliską górkę. Ale najważniejsze jest dopiero przed nami. Jutro.