Chyba każdy himalajski debiutant przeżył ten szok. Własnie weszliśmy w góry, wyruszamy i zamiast cichego szlaku na którym jesteśmy tylko my i dzika przyroda dostajemy coś zupełnie przeciwnego. Zatłoczony do granic przepustowości dukt na którym co chwilę pokrzykując, plując i charkając, rozmawiając się i śmiejąc, słuchając głosnej muzyki lub wrzeszcząc przez komórki mijają się i wyprzedzaja stada wszelakiej maści turystów za którymi ciągna równie liczni tragarze, przewodnicy, karawany jaków lub innych wołów i ich poganiacze, konie i Bóg wie co jeszcze. Sytuację co nieco wyjasnił nam Gokul - droga którą idziemy jest jedyną drogą prowadzącą do stolicy Szerpów Namche Bazaar i łączy cały region ze światem czyli Luklą, skąd jeszce 5 dni do Kathmandu. W regionie do którego się udajemy żyje ok 30 000 Szerpów + ok 10 000 turystów. Jest ona pomijając rzadkie i drogie bardzo helikotery jedynym traktem którym można dostarczyc wszystko co potrzebne do życia taki wielkiej grupie ludzi zaczynając od produktów spożywvzych na materiałach budowlanych kończąc. Prawie wszystko co później będziemy kupowali i jedli przywędrowało tutaj na grzbietach tragarzy lub ich zwierząt. To sprawiło że spojrzelismy na tą drogę troszkę inaczej niż patrzymy na szlak biegnący Połoniną Wetlińską. Cóz chyba podobnie wyglądał on 100 lat temu - tylko turystów nie było.
Najsilniejszym skojarzeniem jakie mi się nasunęło w trakcie wędrowki do Phakding jest własnie porównanie go do naszej krajowej "Jedynki" łączącej Katowice z Gdańskiem w trakcie weekendu majowego. Cóż tu mamy ...
Niezliczone ilości przeładowanych do granic możliwości tirów (zdjęcie 1, 2) ciągnących całymi konwojami i w dół i w góre. Choć tragarze są niewątpliwie bardziej uprzejmi to jednak wyminięcie ich czasami jest naprawdę trudne. A pasa bocznego brak.
Czasami nie da rady jechac - górka za duża, silnik już za słaby, ładunek za duży - wtedy Stop na drodze i odpoczynek (zdjęcie 3). Wszyscy patrząc na nieludzką pracę tragarzy szczerze im współczują - ale czy możemy to łatwo zmienić ?
Na poboczach trasy (zdjęcia 4,5) co kilkaset metrów, czasem kilometr specjalne rampy - tu można odpocząc w gronie swoich, turyści te miejsca mijają bez zwalniania. Czy nie przypomina to naszych specjalnych parkingów dla ciężarówek ? Też mają swój swiat, swoje parkingi, swoje bary.
Czasem karawana powolnych jaków niczym grupa ciężarówek z przyczepami przeładowanych węglem blokuje ruch na stromych podjazdach. Też tworzą sie wtedy zatory i korki (zdjęcie 6,7). Ale na szczęście w odróznieniu od naszych rozwiązują sie szybko i samoistnie, i nikt w klakson nie wali.
Na długich podjazdach i wąskich wiaduktach (zdjęcie 8,9) ruch spowalnia - grzecznie jedziemy wężykiem jeden za drugim. Tylko robót drogowych na szcęscie brak !
Droga jest drogą, panuje na niej duży ruch i co pewien czas musi być patrol policji (zdjęcie 10) - na szczęście dla niektórych bez suszarek !. Myto też trzeba zapłacić (zdjęcie 11 - punkt poboru opłat za wejscie do Parku Narodowego). Tylko dlaczego posterunek policji taki jakby skromny a siedziba firmy Park narodowy troszkę jakby bardziej okazała ?
Trasa jest urozmaicona, prowadzi i przez teren zabudowany pełen dzieci (zdjęcie 12), zwalniamy jak zwykle to czynimy. Czasem (ale rzadko) zdarza się teren niezabudowany (zdjęcie 13) i mozna poszaleć. Wierzcie nam - grzejemy wtedy z Pawłem ile fabryka dała ! Tylko dlaczego nie ma barierek ?
Jest i Rest Area (zdjęcie numer 14) dla miłośników własnych kanapek i zielonej trawki, ale są tez i okazałe restauracje (zdjęcie ostatnie) z tą róznicą że wszystkie mają praktycznie to samo menu.
Na drogach naszych tak jak i himalajskich oprócz pojazdów typowych występujących najczęściej zdarzaja się tez i rózne dziwolągi - mijały nas różne pojazdy sportowe typu Ferrari (niektóre nawet z napędem na cztery koła) - tu niestety zdjęcia brak, przemknęły za szybko. My z kolei mijaliśmy Oldtimery sunące powoli i dostojnie, jak i też dziwnie wolno poruszające się marki niezwykle luksusowe.
Wrażenie a tym samym i porównanie byłoby niekompletne gdyby nie pojazdy nietypowe, np. tak jak i u nas pojawiały się z rzadka pojazdy ponadgabarytowe (zdjęcie 15), jak i pojazdy ze zmienionym własnoręcznie układem w(y)dechowym (zdjęcie 16).
No cóz może byłem nieco złośliwy ale naprawdę czułem się jakbym wracał z Sylwestra zakopianką.