Właściwie nie ma co pisać. Bo niby o czym ?
O tym że samolot z Lukli do Kathmandu jak miał odlecieć tak odleciał tylko godzinę spóźniony, ale najważniejsze że wylądował cało.
O tym że w hotelu wzięliśmy każdy półgodzinny gorący prysznic aż woda dywan w pokoju zalała.
O tym że po 2 tygodniach pobytu w Nepalu dopiero w hinduskiej knajpie na Thamelu (Curry Kitchen) przekonaliśmy się że ryż może być smaczny.
O tym że miło było chodzić po uliczkach Kathmandu bez puchowej kurtki, a jeszcze bardziej miło było zdjąć czapki które podejrzewałem już o przyklejenie się do naszych głów.
O tym że wieczorem w tajskiej knajpie już tak dobrze nie było, ale i tak narzekać nie będziemy.
O tym że jutro zaczynamy 2 dniowe Tour de Nepal.